kościół rotundowy na wyspie, a następnie przejedziemy do miejscowości Dueodde, gdzie znajduje się jedna z najpiękniejszych plaż w Europie przeprawa promowa na trasie Rønne – Ystad 21.30 odprawa na terminalu promowym, zaokrętowanie uczestników na pokład promu Polonia, zakwaterowanie w kabinach 22.00 kolacja Zaliczają się do nich m.in.: – Sztokholm: w stolicy kraju można zobaczyć m.in. Pałac Królewski, luterańską katedrę św. Mikołaja liczącą ok. 700 lat, Dom Rycerstwa i Szlachty, Stadshuset (ratusz będący jednym z symboli Szwecji), Muzeum Okrętu „Vasa”, skansen i ogród zoologiczny ulokowane na wyspie Djurgården, liczne muzea Licząca blisko 60 tys. mieszkańców Gotlandia, największa szwedzka wyspa na Bałtyku, przeżywa właśnie wojskowe oblężenie. Położona w środkowej części Morza Bałtyckiego, w połowie drogi między Sztokholmem a rosyjską eksklawą Kaliningradu, od dawna uznawana jest za teren ważny ze strategicznego punktu widzenia. Gotlandia to szwedzka wyspa na Morzu Bałtyckim. Jest największą wyspą tego kraju i tego morza. To obszar nizinny, najwyższy punkt wznosi się 83 m n.p.m. . Też tak macie, że nie zdążycie jeszcze rozpakować walizek, a palce świerzbią tak, że dla ulgi musicie poklikać sprawdzając tanie loty? Rejsy? Bilety autobusowe? Eee… cokolwiek? Dobrze, już się bałam, że jestem sama. Mój zgrabny plecaczek spełniający wymogi kabinówek tanich linii jeszcze leży nierozpakowany po weekendzie na Malcie. Prosi się o rozpakowanie, ale ten czas lepiej spożytkować na planowanie kolejnego wyjazdu, nieprawdaż? ;) Duszek słodko spał po pracy a ja, niespokojna dusza, zaczęłam szukać jednodniowych rejsów z piątku na sobotę. Ciągle tylko te samoloty i samochody, już mam dość. A do tego choroba lokomocyjna skutecznie uprzykrza spokojne podróżowanie. View this post on Instagram Hallå! Czego byście chcieli się dowiedzieć jeśli chodzi o Szwecję? ° ° Codziennie dostaję przeróżne pytania o życie w Szwecji, od typowo podróżniczych po ekonomiczne, językowe, zdrowotne i polityczne. Nie jestem ekspertem w każdej dziedzinie, najwięcej Wam powiem o wędkowaniu i biwakowaniu w Szwecji oraz podróżach. Mogę też coś powiedzieć o szukaniu pracy, kupowaniu nieruchomości, nauce na #sfi, ale jeśli chodzi o rynek pracy, politykę itp – to zupełnie nie moja działka! ° ° Na blogu jest wpis o życiu w Szwecji, a żeby ułatwić Wam trafienie do odpowiedniej osoby, polecę kilka moich ulubionych kont na Insta, gdzie znajdziecie rzetelne informacje na poszczególne tematy. Chętnie poznam też Wasze propozycje kont na insta! ° ° ° ➳ @logoszwedia Justyna pisze o tym jak wyglądają studia logopedyczne w Szwecji. Znajdziecie też przydatne ciekawostki językowe, bo w Polsce Justyna skończyła filologię szwedzką. Jeśli planujecie studia w Szwecji to polecam zajrzeć właśnie do #logoszwedia ° ° ° ➳ @svenska_med_humla to profil Ani, która uczy języka szwedzkiego i podaje masę ciekawych źródeł do nauki, prowadzi #vocabulär i #veckansord skąd można czerpać inspiracje do nauki języka w bardzo przyjemny sposób. ° ° ° ➳ @ Karol, #fizjoterapeuta pracujący indywidualnie z pacjentami w Szwecji. Opowiada w bardzo ciekawy sposób o szwedzkiej służbie zdrowia i o tym jak tu wygląda #rehabilitacja. Temat mi (niestety…) bardzo bliski. Karol jednak pisze bez ściem i przyziemnym językiem ° ° ° ➳ @marchewkowaskandynawia Paulina to miłośniczka Skandynawii i to do niej powinniście zajrzeć, jeśli interesuje Was #literaturaskandynawska, nie tylko szwedzka. ° ° ° ➳ @my_life_made_in_sweden Zosia i jej życie w Sztokholmie. Pisze dużo o szwedzkim podejściu do życia, zarzuca ciekawostkami i robi piękne zdjęcia. Sporo wiedzy dla zainteresowanych Szwecją. ° ° ° ➳ @new_in_sweden Ania pokazuje piękne zakątki południowej Szwecji (dużo #Malmö i okolic) i bardzo lubi analizować różne wykresy, więc po wszelkie #statystyki dotyczące Szwecji to do niej, nie do mnie 🤣 ° ° ° ➳ @ Agnieszka i Konrad i ich baśniowe życie: czerwony domek, las, A post shared by Monika ⚘🇸🇪 (@bewilderedslavica) on May 11, 2020 at 1:53am PDT Parę kliknięć no i znalazłam! Kajuta dla dwojga i jedziemy! Walczę z klaustrofobią, początkowo chciałam hardcorowo – brać kajutę bez okienka, ale myśl o pierwszej w życiu nocy na bujającym statku i jeszcze w kabinie bez okna spędzała mi sen z powiek. Gdy już dojechaliśmy na miejsce poszliśmy się odprawić, pan na check-inie zaproponował „podwyższenie standardu kabiny” za 10 EUR. Podwyższenie = okno z widokiem na Bałtyk. Dla mnie zbawienie! O losie, jednak wysłuchujesz! Szczęśliwa, z biletem w ręku, z Duszkiem pod rękę, poszłam w stronę bramek. lepiej niż w kinie! A tam… Bagaże przed wejściem na pokład są prześwietlane jak na lotnisku. Biznes się kręci, nie można wnosić swojego jedzenia ani picia. Trzeba je kupować w barach i restauracjach na pokładzie statku. Ha, ale co, my Słowianie będziemy wydawać kasę na dodatkowe jedzenie? O nie, nie, nie. W plecaku już były jabłka i pajdy z suszoną szynką od teściowej, których całe szczęście nikt z obsługi nie zauważył. Uff, nasz prowiant ocalał! „Statek płynął, płynęliśmy i my” Słowianie w podróży to temat rzeka. Moja przyjaciółka, Lola, w zeszłym roku była na takim rejsie w grupie z 79 innymi Polakami i według jej raportu, napoje wznoszące w górę do bogów płynęły jak rzeka. Na moje sprawozdanie z naszego rejsu, kontroli bagaży i zakazu wnoszenia jedzenia i picia zareagowała, hmmm…, niespokojnie. „No jak to Monia, nie pozwalają wnosić picia? Jak my byliśmy, każdy miał wódę. Płynął statek i my płynęliśmy!” Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że zakaz wnoszenia swoich trunków został wprowadzony na krótko po tym ich słowiańskim najeździe na Wikingów… Zachód słońca nad Sztokholmem widziany z pokładu W sobotę od 6 rano mieliśmy postój w Mariehamn, który trwał półtorej godziny. Podczas gdy inni leczyli kaca po imprezach w klubach na promie, my zrobiliśmy sobie spacer po lesie. Trochę świeżego powietrza, piękne domki i przyroda. Tak już mamy, że jak widzimy las to nic innego nam nie potrzeba do szczęścia. Wyspy Alandzkie to autonomiczne państwo, kiedyś należące do Finlandii, obecnie mówiące po szwedzku i mające swoją własną flagę, pomieszanie fińskiej i szwedzkiej. Mają domki niczym z krainy Muminków i warto zejść z promu choć na chwilę, żeby przejść się uliczkami miasta. Warto doświadczyć naszego Bałtyku z nieco innej perspektywy niż lipcowe plażowanie nad morzem ;) Sobota, 6:00 rano. Mariehamn Koszt rejsu na Bałtyku My wybraliśmy weekend, więc ceny zarówno kajuty jak i posiłków były wyższe. Dwuosobowa kajuta klasy ekonomicznej: 30 EUR bez okna, 40 EUR z oknem. Polecam z oknem! Widoki na Bałtyk nocą i o poranku są przecudne. W tygodniu cena to już od 5 EUR za osobę. Brunch: 16 EUR od osoby w weekend. W tygodniu już od 10 EUR. My tym razem jechaliśmy z Viking Line, ale słyszałam też dobre opinie o Birka Cruise i Stena Line. Następnym razem sprawdzimy którąś z tych firm. Podczas moich podróży zawsze wykupuję ubezpieczenie podróżne a najlepsze ceny znajduję dzięki kalkulatorowi ubezpieczeń. Sprawdzisz je TU. Niespokojnie w Szwecji. Nad elektrownią atomową w Forsmark pojawił się kilka dni temu duży, niezidentyfikowany dron. Szwedzka policja otrzymała doniesienie o "bezzałogowcu" nad elektrownią Forsmark. Drony zaobserwowano też nad elektrownią atomową Ringhals. Do Frosmark wysłano duże siły policyjne i zaczęli wzmacniać swoje siły wojskowe na Gotlandii. Na wyspę trafiły pododdziały reagowania kryzysowego. Port w Visby chroniły czołgi, do miasta wysłano uzbrojone i eksperci wiążą te ruchy z wypłynięciem na Bałtyk grupy wojskowych okrętów bojowych Rosji. Chodzi o okręty desantowe projektu 775, określane jako "Ropucha". To jednostki przystosowane do wysadzania desantu, np. piechoty morskiej. Mogą być też wyposażone w pociski przeciwlotnicze. Okręty wyszły jednak z działania wymusiły reakcję Szwedów. Wysłali oni swój samolot rozpoznania powietrznego w rejon, gdzie zaobserwowany został inny zespół rosyjskich okrętów. Dla odmiany — służących budowie podmorskich rurociągów. Co ciekawe, zespół ten pojawił się bardzo daleko od rejonu, w którym trwa budowa rurociągu Nord Stream również NATO. Na duńskiej wyspie Bornholm pojawił się holenderski okręt amfibijny "Rotterdam".Bać się, bić czy... ignorować?Rodzą się pytania o bezpieczeństwo Europy i Polski. Także w kontekście wciąż aktualnego zagrożenia Ukrainy ze strony Rosji. Może to mieć też związek z prowokacyjnymi wypowiedziami Rosji, odnoszącymi się do możliwości rozszerzenia NATO o Szwecję i Finlandię. Szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow, wypowiadał się w tonie wskazującym na dużą niechęć Rosji do rozszerzenia Sojuszu Atlantyckiego o te tonuje były oficer polskiego wywiadu, Vincent nowego. Jak co roku. Wzmocnienie nastrojów i budżetu. Potwór z Loch Ness, czyli rosyjskie okręty podwodne - mówi przekonuje, by nie ekscytować się działaniami po obu stronach. Rosjanie, jak mówi, nie rzucą się nagle na Szwecję i Finlandię, bo to mogłoby oznaczać wybuch wojny w Europie. Dodaje również, że działania te są obliczone na rosyjski użytek wewnętrzny, na napędzenie działań przemysłu wojskowego i medialno-polityczne uzasadnienie ostrej retoryki i działań wobec element budowania napięcia przez Rosję. Prężą muskuły. To powtarzalna taktyka - dodaje z kolei Piotr Żochowski, analityk bezpieczeństwa z Ośrodka Studiów także: Niepokojące doniesienia ws. Rosji. Generał alarmujeZe słów obu wynika, że o obecnych działaniach należy myśleć raczej pod kątem demonstracji. Jednak nie powinno się ich ignorować, a uważnie przyglądać i monitorować rosyjską jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści. 413 KOMENTARZY DO: Putin pręży muskuły na Bałtyku. Szwecja się zbroi w obawie przed Rosją Sortuj według 413 KOMENTARZY DO: Putin pręży muskuły na Bałtyku. Szwecja się zbroi w obawie przed Rosją Sortuj według Lola przed chwilą Rosję powinno się bombardować bo innaczej Putin, Hitler dwudziestego pierwszego wieku zniszczy całą Europę. Putin ma dyktatorskie zapędy i chce zrobić ZSSR i Rosję z całego świata albo w ostateczności tylko z Europy. Chiny też przydałoby się zbombardować, zwłaszcza Wuhan za koronawirusa oraz żeby znowu Chiny nie zrobiły kolejnej pandemii. Bombardowanie Chin i Rosji to zło konieczne, akt samoobrony bo albo Rosja i Chiny albo oni zniszczą świat. Nie kupujmy nic z chin i z Rosji np Chiny produkują chusteczki nawilżane w 99%nasączone wodą w małych paczkach, które można łatwo zmieść do kieszeni lub małej torebki. Poprośmy naszych polskich producentów typu bielenda i onybio żeby zrobiły niemal identyczny produkt o złotówkę tańszy żeby zrobić i zrobić protest żeby wycofać z polskiego rynku rosyjskie i chińskie produkty i róbmy apele do przedsiębiorców żeby nie przenosili produkcji do Chin, Afganistanu, Pakistanu, i innych tego typu krajów bo tam jest tania siła robocza, tylko żeby budowali fabryki w Polsce i innych krajach Europy żeby dano nam zarobić i w ten sposób Chiny i Rosja prędzej czy później zubożeją i im się cyrków odechce. To moja rada żeby osłabić gospodarki Chin i Rosji. Więc piszmy maile i listy do polskich przedsiębiorstw i producentów itd. Nie zasilajmy gospodarki Chin i Rosji żeby nie było ich stać na pandemie, wojny itd. Nakłaniajmy ludzi żeby nie kupowali oraz nie sprzedawali niczego co jest wyprodukowanecw Rosji i w Chinach oraz chińskich i rosyjskich powinno się bombardować bo innaczej Putin, Hitler dwudziestego pierwszego wieku zniszczy całą Europę. Putin ma dyktatorskie zapędy i chce zrobić ZSSR i Rosję z całego świata albo w ostateczności tylko z Europy. Chiny też przydałoby się zbombardować, zwłaszcza Wuhan za koronawirusa oraz żeby znowu Chiny nie zrobiły kolejnej pandemii. Bombardowanie Chin i Rosji to zło konieczne, akt samoobrony bo albo Rosja i Chiny albo oni zniszczą świat. Nie kupujmy nic z chin i z Rosji np Chiny produkują chusteczki nawilżane w 99%nasączone wodą w małych paczkach, które można łatwo zmieść do kieszeni lub małej torebki. Poprośmy naszych polskich producentów typu bielenda i onybio żeby zrobiły niemal identyczny produkt o złotówkę tańszy żeby zrobić i zrobić protest żeby wycofać z polskiego rynku rosyjskie i chińskie produkty i róbmy apele do przedsiębiorców żeby nie przenosili produkcji do Chin, Afganistanu, Pakistanu, i innych tego typu krajów bo tam jest tania siła robocza, tylko żeby budowali fabryki w Polsce i innych krajach Europy żeby dano nam zarobić i w ten sposób Chiny i Rosja prędzej czy później zubożeją i im się cyrków odechce. To moja rada żeby osłabić gospodarki Chin i Rosji. Więc piszmy maile i listy do polskich przedsiębiorstw i producentów itd. Nie zasilajmy gospodarki Chin i Rosji żeby nie było ich stać na pandemie, wojny itd. Nakłaniajmy ludzi żeby nie kupowali oraz nie sprzedawali niczego co jest wyprodukowanecw Rosji i w Chinach oraz chińskich i rosyjskich marek. Bez cenzury 6 miesięcy temuA rosyjska agencja informacyjna straszy Rosjan na Ukrainie, że nacjonaliści ich wymordują i jest szykowana rzeź Rosjan na Ukrainie i Rosjanie będą uznani za wrogów Ukrainy. No cóż nacjinaliści i religijni fundamentaliści zawsze są sprawcami czystek etnicznych i innych rzezi, np : kryształowa noc, rzeź hugenotów, krucjaty, inkwizycja, Rwanda, Hitler i jego obozy zagłady, rzeź wołyńska cenzury 6 miesięcy temuA rosyjska agencja informacyjna straszy Rosjan na Ukrainie, że nacjinaliści ich wymordują i jest szykowana rzeź Rosjan na Ukrainie i Rosjanie będą uznani za wrogów Ukrainy. No cóż nacjinaliści i religijni fundamentaliści zawsze są sprawcami czystek etnicznych i innych rzezi, np : kryształowa noc, rzeź hugenotów, krucjaty, inkwizycja, Rwanda, Hitler i jego obozy zagłady, rzeź wołyńska itd. Następna porcja histerycznej retoryki wojennej .Wczoraj czytałem że cztery rosyjskie okręty desantowe minęły wyspy brytyjskie i kierują się na Morze Czarne .Dzisiaj jest artykuł że Szwecja obawia się desantu na Gotlandię wysłała wojska przylecieli amerykanie .A ataku nie ma i nie będzie bo okręty popłynęły dalej. Co oni mają za wywiad .To są niebezpieczni narwańcy którzy takimi działaniami sami mogą wywołać miesięcy temuPutin robi w majtki gdyż atak nie jest możliwy, a Rosjanie takich przywódców , którym coś się nie udaje długo nie trzymają żywychPrzeciez Bałtyk ma wody międzynarodowe i każdy może tam pływać,Rosja nie może ale amerykanie mogąszwedzi dziwa...7 miesięcy temuten cały zachód nie wie jak odzyskać wspierane przez Rosję tereny Donieckiej RL i Ługańskiej RL dla Ukrainy i dziwaczy Końca dziwaczenia nie widać bo prawdopodobnie na tyle Nato na czele z USA stać dobrym dowodem jest porażka USA w Syrii Dzięki zwycięstwu Rosji Bashir Al-Asad do dziś prezydentemza tydzień będzie panika w Ameryce, bo okręty będą ćwiczyć na KubieRządy poszczególnych państw szukają guza a szczególności Rosja i Stany, Nato, a nie widzą zagrożenia z góry, człowiek jest tak malutki na tej naszej planecie a rządzi się jakby przeświat należał do niego. Czy naprawdę na się zdarzyć coś co uświadomi ich w przekonaniu że powinni szukać rozwiązania aby przetrwać w razie zagrożeniu z kosmosu, żal mi tych ludzi co zmierzają do wojny. Wojna sama ich znajdzie jeśli na świecie nie zapanuje ład i porządekA jak Lech o tym ,to się pochlebcy Moskwy i Berlina detta Po...7 miesięcy temuRzad Szwecji tak sie boi konfliktu, ze padnie na kolana przed Panem Putinemskok na kasę7 miesięcy temuCo za nonsensy że trzeba wzmocnić polską Marynarkę Wojenną. Kosztem oczywiście szpitali, szkół, uczelni... I co to da przeciw dronom? Skok na kasę dla te drony nie zostały przechwycone lub zestrzelone ? Jest wiele miejsc, które warto zobaczyć na rowerze. Nie tylko dlatego, że widzimy znacznie więcej i mamy wrażenie, że rzeczywiście gdzieś byliśmy zamiast dotrzeć tylko z punktu A do B jak paczka kurierska, ale też dlatego że jest to aktywny i tani sposób podróżowania. Od czego zacząć? Wyprawa rowerowa wokół Bałtyku może być jednym z lepszych pomysłów na pierwszą wyprawę. Dlaczego? Wszystkiego dowiecie się poniżej 😊 Samolotem z rowerem Naszą podróż zaczęliśmy w Poznaniu na lotnisku. Objechanie całego Bałtyku to ponad 8 tys. km. Z racji ograniczonych urlopów postanowiliśmy nieco okroić tę trasę z założeniem, że brakujące odcinki dokręcimy kiedy indziej. Pomysł był zatem taki, żeby szybko dostać się do Szwecji, potem na wyspy Alandzkie, do Finlandii, a potem przez Estonię, Łotwę i Litwę do Ełku na pociąg powrotny. Tym samym zaczęliśmy od transportu rowerów samolotem. Czy to jest trudne? Zależy czy macie jakieś doświadczenia z zapakowanymi rowerami. Generalnie najprostszym i najtańszym sposobem jest obdzwonić lokalne sklepy rowerowe, znaleźć karton z odzysku i zacząć pakowanie (sakwy wrzuciliśmy w osobny duży karton jako płatny bagaż rejestrowany). Warto zobaczyć na youtubie jak się pakuje rower, tak żeby go nie uszkodzić. Na lotnisku karton z waszym rowerem będzie rzucany, przewracany i wywalany z luku bagażowego samolotu na płytę lotniska z wysokości kilku metrów. Jest to więc duże ryzyko, ale zazwyczaj się udaje 😛 Warto też naprawdę dokładnie zabezpieczyć rower i nie upychać nic na siłę. W czasie lotu wszystko będzie poddawane ekstremalnym drganiom, w związku z tym stykające się metalowe elementy mogą się bardzo mocno obetrzeć. Koniecznie też trzeba spuścić powietrze z kół do minimalnego poziomu, żeby w czasie lotu dętki nie eksplodowały! Po wylądowaniu zabraliśmy się za rozpakowywanie, a po jakichś 2 godzinach byliśmy gotowi (kartony zostawiliśmy na lotnisku). fot. Kacper Górka Szwecja na rowerze 😍 Jedziemy! Pierwszym etapem było dostanie się z lotniska w Nykoping do położonego 100 km. dalej Sztokholmu. Jako, że wylądowaliśmy dosyć późno, to zaraz po wyjechaniu z miasta zaczęliśmy szukać noclegu na dziko. To jest jedna z najlepszych rzeczy w jeżdżeniu rowerem po Skandynawii! Możliwość biwakowania na łonie natury. Żeby było jasne nie jestem jakimś fanatykiem tego rozwiązania, bo czasem warto wziąć ciepły prysznic 😀 Jeżeli jednak jest ciepło, a w pobliżu jest morze albo jezioro, w którym można się wykąpać, to jest to naprawdę super sprawa. O tym, że znacznie obniża koszty podróży, nie muszę nawet wspominać. Gdybym miał wskazać europejski kraj, w którym najlepiej jeździło mi się na rowerze, to byłaby to Szwecja. Kultura jazdy jest po prostu niesamowita. Nie ma agresji, pośpiechu, przeciskania się samochodem koło rowerzysty na grubość gazety. Jest za to dużo uśmiechu i życzliwości. To co mnie jeszcze zaskoczyło, to fakt, że na drodze po wybrzeżu było naprawdę pusto. Bałtyk kojarzył mi się przeważnie z Mielnem i zatłoczonymi kurortami, a tutaj nagle pusto. W odróżnieniu od Polski wybrzeże mimo małych przewyższeń, jest też dużo bardziej pofałdowane. Niby to takie mini górki, ale na dłuższym dystansie i tak można się trochę zmęczyć. Sztokholm i muzeum Wazy W Sztokholmie nie próbowaliśmy spać na dziko, tylko znaleźliśmy sobie bardzo fajny kemping Bredang. Nie dość, że położony był blisko centrum, to jeszcze nad jednym z wielu zbiorników wodnych z dostępem do plaży. Sztokholm generalnie położony jest na niezliczonej liczbie wysepek, więc gdzie się nie obejrzeć pływają jachty, promy i jest mnóstwo mostów. Prawdziwy raj dla miłośników wody i żeglarstwa 😊 W samym Sztokholmie, poza ciekawą architekturą zobaczyliśmy też okręt Waza, który zatonął w 1628 roku w samym centrum miasta zaraz po zwodowaniu. Jednak dzięki zimnym wodom i mułowi przeleżał wiele lat i w ubiegłym wieku został wydobyty w świetnym stanie. Pół dnia na zwiedzenie Sztokholmu to zdecydowanie za mało i warto wybrać się tam na dłużej. fot. Kacper Górka Wyspy Alandzkie rowerem! Jest coś tajemniczego w wyspach położonych na środku Bałtyku, daleko od wszystkiego. To trochę jak głęboki las, w którym nie ma zasięgu. Niby nic specjalnego, ale jest w tym coś intrygującego 😉 Czy wyspy Alandzkie takie są? Na pewno nie jest to samotna wyspa z zamkiem na środku (aczkolwiek zamek tam jest..), która przypomina twierdzę pośród wzburzonych wód oceanu. Archipelag wysp Alandzkich składa się z tysięcy małych wysepek. Promy na wyspy Alandzkie kursują regularnie, gdyż jest to chętnie wybierana forma rozrywki wśród Szwedów. Wielu z nich nie płynie nawet po to, żeby dopłynąć, ale żeby przeżyć na statku ze strefą wolnocłową dwa upojne dni 🙃 Promem płynęliśmy kilkanaście godzin, co wystarczyło, żeby wyspać się w wygodnych kajutach, wziąć prysznic i skorzystać ze szwedzkiego bufetu o poranku. Postanowiliśmy, że spróbujemy objechać wyspy dookoła i wsiąść następnego dnia na prom do Finlandii. Największym miastem na Alandach jest Marienhamn (11 tys. mieszkańców). Ceny są dosyć wysokie, chociaż co ciekawe, paliwo aż tak drogie (jak np. we Włoszech) nie było. Wyspy należą oficjalnie do Finlandii, jednak mają sporą autonomię i własne tablice rejestracyjne. Wbrew pozorom drogi nie były aż takie puste jak mogłoby się wydawać. Krajobraz był pofałdowany i typowo skandynawski z dużą ilością czerwonych domków i nagich skał. Było wietrznie, ale klimat na Alandach okazał się być dosyć łagodny. Alandy to również raj dla wędkarzy. fot. Kacper Górka Po zjechaniu z głównej drogi dotarliśmy do promu, który miał nas zabrać na kolejną wyspę, oczywiście już odpłynął.. Pozostało nam rozbić namioty, wyciągnąć kuchenki i otworzyć lokalne piwko… Rozbijanie obozu gdzie popadnie jest naprawdę jedną z najlepszych rzeczy w jeżdżeniu rowerem nad Bałtykiem, zwłaszcza, gdy można się rozbić na rozgrzanej słońcem skale 😊 fot. Kacper Górka Po zrobieniu ponad stu kilometrów na Alandach, obowiązkowej wizycie na poczcie i pogadaniu z kilkoma miejscowymi, wsiedliśmy na kolejny prom, tym razem w stronę Finlandii. Finlandia na rowerze Dopłynęliśmy do Turku i standardowo ruszyliśmy, żeby poszukać noclegu za miastem. Może to złudne wrażenie, ale Finowie od samego początku wydali mi się odrobinę gburowaci. W każdym razie, o ile w Szwecji i na Alandach mimo upalnego lata wieczorami było chłodnawo, o tyle w Finalndii zrobiło się już naprawdę ciepło. W Helsinkach było ponad 30 stopni w słońcu! Trasa do Helsinek nie była zbyt ciekawa, natomiast sama stolica już zdecydowanie tak. Helsinki są również bardzo przyjazne rowerzystom, i podobnie jak w Sztokholmie jest tam wiele jachtów i portów. Wypatrzyłem nawet biurowce z przystanią dla motorówek, którymi pracownicy dopływają do pracy 😊 Tutaj czasu na zwiedzanie mieliśmy bardzo mało, dlatego objechaliśmy miasto, zobaczyliśmy rzeźbę sikającego golasa i pomknęliśmy na prom do Tallina. fot. Kacper Górka Talinn – idealne miejsce dla romantycznego imprezowicza W Tallinie czekała nas wizyta u znajomego i jego dziewczyny, którzy jako lokalni patrioci postanowili pokazać nam Tallinn od najlepszej strony. W stolicy Estonii zdecydowanie widać już było wpływ komuny. Na przedmieściach rozległe osiedla bloków, szerokie i dziurawe drogi, które nie robiły najlepszego wrażenia. Jednak średniowieczne centrum jest naprawdę niesamowite! Położone na wzgórzu, z widokiem na port, wąskimi i urokliwymi uliczkami… Poza tym panuje w nim jakaś taka przyjemna atmosfera, idealna do nocnego życia. Z jednej strony jest wiele knajpek i turystów, ale z drugiej nie ma śmieci, pijanych sebiksów i ludzi, którzy przyjechali, żeby zrobić demolkę, tak jak to się niestety zdarza, np. w Poznaniu 🙈 Dlatego jeśli chcecie wyskoczyć gdzieś na weekend to Tallinn jest jak najbardziej godzien uwagi. Po dokładnym poznaniu miasta i dwudniowej przerwie ruszyliśmy dalej na południe. Niestety zrobiło się trochę płasko i nudno, ale za to nie padało. Na szczęście na koniec dnia dotarliśmy na piękną dziką plażę zaraz za Parnawą, gdzie rozbiliśmy namioty. Kolejnego dnia podążaliśmy wzdłuż wybrzeża i wjechaliśmy na Łotwę. Trasa rowerowa R10, zwana też Eurovelo 10 jest na tym odcinku dosyć kiepska, gdyż prowadzi drogą krajową. Po całym dniu w strugach deszczu, uciekając przed burzą dotarliśmy na kemping Klintis. Jest on genialnie położony w lesie zaraz przy plaży. Podobnie jak kemping w Sztokholmie, tak i ten mogę z czystym sumieniem polecić. Litewska wieś i demoludy Im bliżej Polski tym robiło się mniej skandynawsko, a bardziej demoludowo. Drogi nadal były dobre (w większości nowe, gładkie i szersze niż w Polsce), ale widać było też coraz więcej bloków i tego typu budownictwa. Na Litwie ceny zrobiły się na tyle niskie, że mój kumpel zaszalał i kupił doskonałą wodę o nazwie Vytautas. Być może kojarzycie jej reklamy z Youtube’a (trochę podobne do reklam Old Spice’a :D). Jeżeli lubicie posoloną kranówkę z posmakiem rur, to przypadnie wam do gustu.. Z każdym kolejnym kilometrem krajobraz robił się coraz bardziej pofałdowany, w końcu zbliżaliśmy się do Mazur. Na Litwie poza kolejnym noclegiem na dziko nad jakimś jeziorkiem, zatrzymaliśmy się także, ze względu na moje problemy zdrowotne na dwa noclegi na kempingu Kurtuvenai. Jak się okazało kemping był bardzo przyjazny, a sanitariaty i kuchnia mieściły się w fajnie odrestaurowanej drewnianej chacie. Jak to na kempingu, poznaliśmy pozytywnie zakręconych ludzi, w tym małżeństwo z Finlandii, które nagrywało filmiki z drona. fot. Kacper Górka Polskie Tiry i siup do Ełku Do Polski wjechaliśmy przez jakieś małe i niestrzeżone przejście graniczne. Zjedliśmy schabowego z surówką i ruszyliśmy drogą wojewódzką w stronę Ełku. Nie chcę być malkontentem, jednak to co się tam wyprawiało przechodziło ludzkie pojęcie. Niekończący się sznur tirów, który spychał nas do rowu był naprawdę stresujący. Moim zdaniem wynika to nie tylko z gorszych niż na Litwie i w pozostałych krajach dróg, ale chyba też z jakiegoś chorego pędu i niechęci do wciśnięcia hamulca i spokojnego wyprzedzenia rowerzysty. Mam jednak nadzieję, że kiedyś i u nas drogi staną się bezpieczne dla rowerzystów. Po najdłuższym, 185 km etapie dotarliśmy wieczorem do Ełku. Chcieliśmy zdążyć na pociąg, ale jak się pewnie domyślacie.. nic z tego nie wyszło. Podsumowanie Pomijając niezbyt fajne doświadczenia z ostatniego dnia, wyprawa rowerowa wokół Bałtyku była naprawdę udana! Skandynawia, Alandy, wizyta w Tallinie i przepiękny Bałtyk były naprawdę super. Przejechaliśmy 1400 km w 12 dni i zobaczyliśmy 4 stolice. Mimo sporego dystansu jest to tak naprawdę trasa dla każdego. Nie ma tu morderczych podjazdów, ani ponad 40 stopniowych upałów. Bliskość morza sprawia też, że można często wpadać na plażę, żeby odpocząć. Trasa nie wymaga też jakiegoś bardzo terenowego, ani mocnego roweru. Dlatego jeśli szukacie pomysłu gdzie pojechać na swoje pierwsze dłuższe rowerowe wakacje to Szwecja, czy Alandy będą świetnym wyborem. Finlandia i kraje nadbałtyckie są również piękne, ale długie odcinki i monotonny krajobraz mogą trochę zniechęcić jeśli chcielibyście przyjechać tylko w jedno miejsce. Fajną atrakcją na naszej trasie były też zdecydowanie promy. Zapewniają pokój z łazienką za sensowne pieniądze, dobre jedzenie, super widoki i strefę wolnocłową 😉 Jeżeli zastanawiacie się czy wybrać prom to zdecydowanie polecam. Promy pływają też z Polski do Karlskrony w Szwecji, czy na wyspę Bornholm. Moją ostatnią obserwacją jest też to, że odwiedzanie znajomych, czy rodziny (nawet tej dalszej) na trasie to bardzo fajne urozmaicenie. Zazwyczaj zostaniecie nie tylko dobrze odkarmieni, ale zobaczycie też super miejsca znane tylko lokalsom 😊 Żeglarze odwiedzą łącznie 6 państw. W ciągu całej wyprawy załogi się wymieniają na poszczególnych odcinkach trasy. W rejsie biorą udział 32 osoby. Jacht Klub Królewskiego Miasta DarłowaWiększość trasy mają już za sobą. Żeglarze z Jacht Klubu Królewskiego Miasta Darłowa wyruszyli w rejs dookoła Bałtyku w połowie czerwca. Obecnie opuścili rejon Szwecji i kierują się w stronę duńskiej wyspy Bornholm. - W tej chwili żeglarze przepływają odcinek ze Szwecji na wyspę Borholm. Ostatnim etapem będzie trasa ze Świnoujścia przez Kołobrzeg do Darłowa. Podczas całej wyprawy odwiedzamy różne porty. Wypłynęliśmy z Darłowa przez Ustkę, Władysławowo do Helu. Następnie z Helu przez porty na Litwie, Łotwie i Estonii. Stamtąd popłynęliśmy na Wyspy Alandzkie, a następnie do Szwecji - opowiada nam Paweł Krakowiak, wicekomandor Jacht Klubu Królewskiego Miasta Darłowa. W rejsie na jednym z odcinków był obecny Leszek Walkiewicz - darłowski podróżnik, fotoreporter i żeglarz, który w latach 80-tych opłynął dookoła świat. Darłowianin płynął z Helu do Turku. -To nasz komandor honorowy, podróżnik i świetny kompan - zaznacza Paweł dookoła Bałtyku to przede wszystkim niezapomniana przygoda dla podróżników. Do tej pory w czasie wyprawy żeglarze napotkali na różne trudne sytuacje-Byliśmy w jednym z portów, gdzie był wąski i płytki kanał z torem podejściowym. Utknęliśmy na mieliźnie, ale szczęście udało nam się z niej zejść. Drugą sytuacją było zaskoczenie tym, że Bałtyk w tej części, gdzie jest Estonia, jest podobny do jezior. Brzegi są obrośnięte trzcinami, są też trawiaste plaże, a woda jest bardzo płytka i ciepła. Kąpaliśmy się w wodzie, która ma 26 stopni, co było dla nas kompletnym szokiem. Kolejną sytuacją była burza w drodze ze Sztokholmu do został przedni żagiel. Żeglarze musieli kontynuować rejs przez kilka dni bez tego żagla - wspomina Paweł Krakowiak. Sam pomysł na rejs pojawił się kilka lat wcześniej. Jacht "Sekstant" był przez dwa lata przygotowywany do wielkiej podróży. W czasie trwającego półtora miesiąca rejsu załogi się wymieniają - łącznie są to 32 osoby. Trasa podzielona została na 6 etapów, a żeglarze odwiedzają 6 państw. Jacht spisuje się dzielnie, tak jak sami żeglarze. 31 lipca w niedzielę "Sekstant" zakończy swoją podróż przypływając do Darłowa. Tutaj nastąpi uroczyste powitanie, gala banderowa - wywieszone zostaną wszystkie bandery krajów, które odwiedzili żeglarze. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera

szwedzka wyspa na baltyku