Rejsy będą co pół godziny od 10.30 do 17.30. W pozostałych dniach tygodnia rejsy będą realizowane wyłącznie dla grup zorganizowanych w liczbie od 6 do 11 osób po wcześniejszym zgłoszeniu na numer telefonu 668 356 860 w godz. 10.00 – 13.00. Katamaran cumuje przy marinie nad rzeką Bug (pomiędzy Górą Zamkową a plażą).
Rezerwat Biosfery Bory Tucholskie. Rezerwaty przyrody, w tym: Rezerwat cisów staropolskich im. Leona Wyczółkowskiego we Wierzchlesie , rezerwat „ Bagna Nad Stążką ” z malowniczą ścieżką przyrodniczą „ Jelenia Wyspa „, największe w Borach Tucholskich torfowisko niskie. rezerwat „Bagno Grzybna” – rozległe torfowisko,
Hotel Kresowiak Siemiatycze. Pokaż na mapie Kresowiak znajduje się w samym sercu Siemiatycz, w sąsiedztwie takich miejscowości jak Drohiczyn, Grabarka …. Pokaż. od 128 zł. na 2 osoby na 1 noc. Zapytanie o ofertę.
Przez 363 km, na odcinku Gołębie-Niemirów, rzeka tworzy granicę rozdzielającą Polskę i Ukrainę oraz Polskę i Białoruś. Uchodzi do Narwi, w okolicach jeziora Zegrzyńskiego, na wysokości 75 m n.p.m. 3. Spływy Bugiem zaliczane są do najwspanialszych spływów kajakowych w Polsce. 4.
. Tego, że z domku będę miała całodobowy widok na... bocianie gniazdo, i że okaże się, że obserwowanie tej ptasiej rodziny zastąpi "Netflix", totalnie się nie spodziewałam. To zdarzyło się w "Siedlisku Sobibór", zaledwie 2 km stąd zaczyna się Ukraina Zaczęło się od marzenia Ewy o domu z drewnianych bali. Był totalną ruderą, ale ona czuła, że zrobi tu siedlisko, dla którego rzuci pracę w teatrze w Lublinie. Ledwo chatę kupiła i zaczęła remontować, odebrała telefon: "Pani, dom się pani pali"… Domek, w którym nocowałam, miał sowę nie tylko w nazwie i zaraz się dowiecie, o co chodzi. Jak tu traficie, możecie zamieszkać też w apartamencie w obórce, stajence, spichlerzu… Jeszcze nigdy nie trafili mi się niemili goście – mówi Ewa Szeloch, która prowadzi "Siedlisko Sobibór". Spotykam parę Szwajcarów, którzy zajadają się lokalnymi serami i pasztetami z selera i batatów. Pierwszy raz są na wschodzie Polski. Idą zobaczyć granicę na Bugu. Są w szoku, że życie toczy się tak sielsko i spokojnie Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu, a relację z wojny w Ukrainie na żywo pod tym linkiem Z Warszawy dotarłam samochodem w niecałe trzy godziny. Droga jest bardzo prosta – kierunek Lublin. I Włodawa — siedlisko leży 10 km od niej, ale próżno wypatrywałam drogowskazów w stylu "tędy do siedliska". To nie przypadek – to miejsce nad Bugiem ma być dla "wtajemniczonych" i nie przypominać tych, leżących na trasach typu Zakopianka. Gdy wjechałam już do Sobiboru, odwróciły się w moją stronę dwie kobiety (chyba mama z córką), które oderwały się na chwilę od malowania drewnianego płotu wokół swojego domu – tak rzadko lokalsi słyszą tu dźwięk przejeżdżającego samochodu... Od progu "Siedliska Sobibór" powitał mnie napis "Celebruj życie, smakuj naturę". Przez kolejne dni przekonywałam się, że to nie jest pusty slogan. Weszłam do stodoły, zwanej Dużą Stodołą (każde miejsce ma tu swoje imię albo nazwę), która jest… loftem. To tu mieści się recepcja, ale nie przypomina typowej, hotelowej. To bar, w którym możecie zamówić kawę, wino, lemoniadę czy piwo domowej roboty. I nie powita was recepcjonistka, ale właścicielka siedliska, Ewa Szeloch. Kobieta, która spełniła marzenie o życiu w domu z drewnianych bali, choć na początku wszyscy, oprócz jej mamy i kolegi, pukali się w głowę. Bo wszystko zaczęło się od jednej, rozwalającej się chatki, którą kupiła Ewa. A gdy tylko zaczęła ją remontować, chata niemal cała spłonęła. Ale o tym za chwilę... Siedlisko Sobibór, dwa kilometry od granicy z Ukrainą. Noc w sowim domku Na razie odbieram klucze do domku, w którym zamieszkam w Sobiborze. Wiem, że nazywa się Sowa i sąsiaduje z innym domkiem — Dzięciołem. A nie wiem jeszcze, że domki nie stoją na ziemi, ale na palach, i że wchodzi się do nich nie po schodach, ale po trapie — niczym na prom. I że z domku będę miała całodobowy widok na... bocianie gniazdo (i że okaże się, że obserwowanie ptasiej rodziny z powodzeniem zastąpi "Netflix"). Foto: agas / Onet Witrażowe okno przywiezione z lubelskiej kurii, fotele z teatru w Lublinie i bocianie gniazdo, które widać z tarasu i sypialni. Domek, w którym spędzam noc, sowę ma nie tylko w nazwie. Motyw tego ptaka powtarza się na poduszkach, obrazach, płaskorzeźbie przy drzwiach, a nawet zasłonkach w łazience (okno otwiera się na las). W wieczornej ciszy słychać tylko ptaki, cykające świerszcze i szum wiatru w gałęziach drzew. Obok Sowy drugi domek – Dzięcioł. W nim oczywiście dzięcioła spotkacie wielokrotnie. A sowę i dzięcioła jeszcze dodatkowo — na drzewach, których pnie możecie dotknąć, nie ruszając się z tarasu. Jeśli są wśród was rodzice z dziećmi, którzy marzą o godzinie tylko dla siebie, wystarczy, że dacie dzieciom zadanie: "policzcie sowy i dzięcioły w okolicy"… Foto: Archiwum prywatne rozmówczyni Domek Sowa i Dzięcioł. Widok z tarasu jest na bocianie gniazdo. I tak jak Sowa i Dzięcioł nie mają innych sąsiadów, tak i pozostałe domki porozrzucane są po różnych częściach siedliska. Dzięki temu nawet gdyby równocześnie nocowało tu ponad 60 osób i tak nikt nikomu nie wchodziłby w drogę. Nawet w szczycie sezonu nie ma tu tłumów – ci, którzy na Polesiu Lubelskim chcą plażowania w ścisku i głośnej muzyce, kierują się nad jezioro Białe, a nie do "Siedliska Sobibór". Apartament w Obórce Gdzie jeszcze możecie zamieszkać, jeśli tu kiedyś tu traficie? Do wyboru Apartament w Obórce, dwa Studia w Stajence (Koronki i Groszki), Dom z Tarasem, Dom z Gankiem, Spichlerz Kolorowy Zawrót Głowy. Foto: Archiwum prywatne rozmówczyni Apartament w obórce. Każdy detal jest starannie dobrany. Podobnie w Domku Sowa, Dzięcioł i w każdym miejscu siedliska. Niech was nie zwiodą "przaśne nazwy" – nocując w prawdziwej stajni czy oborze, nie będziecie spać na sianie, ale w wygodnych, drewnianych łóżkach, które, choć już 100 lat temu stały w wiejskiej chacie, nie skrzypią, nie trzeszczą, a do tego zostały przedłużone przez stolarzy – wszak przez ostatnie 100 lat Polacy urośli. Podobnie z łazienkami – to, że budzisz się w oborze czy spichlerzu, nie oznacza kąpieli w zimnej wodzie noszonej ze studni. Prysznice i umywalki mają nowoczesną hydraulikę, choć np. umywalki zrobione są z metalowych balii. Nic nie jest tu dziełem przypadku, każdy detal jest przemyślany przez Ewę. Jeśli mieszkasz w obórce, to poranną kawę wypijesz w porcelanowym kubku z krową, ale z portretu na ścianie będzie obserwować cię krowa. Nie, nie chodzi o naturalistyczne zdjęcie Łaciatej, ale o krowę, jak z obrazu surrealistów — w nonszalanckiej, skórzanej kurtce. Foto: Archiwum prywatne rozmówczyni "Siedlisko Sobibór" Zaczęło się od jednej chaty Pierwszy raz Ewa trafiła do Sobiboru, gdy jeszcze pracowała w Teatrze Osterwy w Lublinie. Przyjaciel z liceum kupił tu ziemię i zaprosił ją na śniadanie. Zjedli je na trawie, na ceracie w czerwoną kratkę. — Odpłynęłam. A Krzysiek obwoził mnie po okolicy. W liceum marzyłam o domu z bali, ale w górach. A jednak... Foto: Materiały "Na prawach cytatu" Od tej chatki się zaczęło. Zobaczcie, co się z nią działo. — Poprosiłam Krzyśka, żeby popytał miejscowych, czy jest coś do kupienia w okolicy. Wróciłam do Lublina, a on zadzwonił, że są trzy domki do sprzedania. Przyjechałam, a sołtys pokazywał mi chaty. Na jednej było gniazdo bocianów, choć to była ruina. Nikt tu od dawna nie mieszkał. Na podwórku stała obora. I stodoła — poszłam za nią, a wtedy obok przebiegły sarny. To miejsce musi być moje – pomyślałam. Zakochałam się – wspomina Ewa. Tylko dwie osoby nie pukały się w głowę na wieść, co Ewa chce zrobić. Mama, która powiedziała: "Ewuś, jak czujesz, że chcesz, to kup" i kolega budowlaniec "Jak cię znam, to coś z tego zrobisz" – skwitował. I tak Ewa zaczęła remont rozpadającej się, spróchniałej chatki. Znalazła ekipę, pożyczyła przyczepę od rodziny. Jacek, partner Ewy, przyciągnął ją na podwórko. Ewa zamieszkała w niej, by w weekendy pilnować budowy. Obok na trawie stanął prowizoryczny prysznic – kijki, zasłonka, ogrodowy szlauch… Chatka była parterowa i Ewa postanowiła dobudować pięterko. Trzeba było zdjąć dach. Był czerwiec 2004 r., Polska wchodziła do Unii, a Ewa miała plan: Święta Bożego Narodzenia urządzi już tu. Mogła o tym zapomnieć... "Pani, dom się pani pali!" — odebrała ten telefon, siedząc w pracy w teatrze w Lublinie. Wsiadła w samochód. Gdy dotarła, na miejscu była cała wieś i wszystkie wozy strażackie z okolicy. — Byłam pewna, że spłonął cały dom. I bałam się, że to miejscowi mnie nie chcą i podpalili – wspomina. Ekspertyza wykazała, że to przewody kominowe były źle poprowadzone i gdy jeden z budowlańców palił w kominku, by wszystko szybciej schło. I doszło do zwarcia. — A ludzie we wsi bardzo życzliwie mnie przyjęli —wspomina Ewa. Gdy już siedlisko przypominało to dzisiejsze, Ewa zorganizowała koncert dla mieszkańców Sobiboru. Pukała do każdego domku i zapraszała. Przyjechali najlepsi muzycy, profesjonalne nagłośnienie, a ksiądz pożyczył ławki z kościoła. "Kulturalne Uprawy Tarasowe" miały aż siedem edycji. A siedem lat temu Ewa zrezygnowała z pracy w teatrze w Lublinie. Postawiła wszystko na jedną kartę. Na "Siedlisko Sobibór". Ale najpierw musiała zacząć "zabawę" od nowa. Na zgliszczach. — Pracowałam w teatrze, więc nie mogłam się całkowicie poświęcić siedlisku, a żeby dom nie stał pusty i mógł na siebie zarabiać, postanowiłam go wynajmować. Jeden pokój zamykałam i zostawiałam dla siebie i wynajmowałam cały dom. Potem okazało się, że potrzeby są na mniejsze domki i tylko dla dwóch osób, więc powstała Stajenka z "insta oknem" – tak je nazywają. Każdy, kto tu przyjedzie, robi sobie na jego tle zdjęcie – kilka dni temu była tu np. wokalistka Patrycja Markowska. Historia tego okna jest niesamowita. — Mój kolega wymieniał okno w Kurii Biskupiej w Lublinie. "Miałem je wyrzucić, ale czuję, że ci się spodoba" – zadzwonił do Ewy. Nie chciała okna, ale i tak przywiózł. Witraż w kształcie koła idealnie pasował do stajenki! Wnętrze każdej chatki projektowała sama Gdy Ewa zaczęła wynajmować domek, nie było jeszcze kuchni. Zostawiała więc gościom kartkę z adresami — do której gospodyni iść po jajka, do której po pierogi. — Mamo, musisz zacząć gotować. Robiłaś w domu przyjęcia, zawsze wszystkim smakowało – zaczął namawiać Bartek, syn. To było już wtedy, gdy dokupiła działkę. I kolejny dom, który stał 30 km dalej – we się Wyryki. Rozebrała go, przewiozła do Sobiboru w kawałkach. — Udało się go znów złożyć, bo zbudował go dla siebie cieśla. Wszystkie klocki pasowały do siebie, jak LEGO – wspomina partner Ewy. — Kolejne marzenie to był domek na drzewie. Zbudowałam więc Sowę i Dzięcioła wśród gałęzi — opowiada Ewa. Dużą stodołę też wybudowała od podstaw. — Potrzebowałam takiej przestrzeni, bo przyjeżdżało coraz więcej gości, niektórzy chcieli urządzać przyjęcia, wesela, albo imprezy firmowe — wspomina. — Wszystkie wnętrza projektowałam sama. To było często coś z niczego – wspomina Ewa. Jeździła po okolicznych wsiach, pytała ludzi, czy wpuszczą ją na strych. Wynajdowała stare meble. Zdejmowała z nich farbę opalarką i odnawiała. – A studio koronkowe powstało dlatego, że w domu miałam dużo koronek. A Studio groszkowe – bo lubiłam szyć i został mi materiał w groszki – wspomina Ewa. Gdy zachodzi słońce, w siedlisku palą się lampy. Nowoczesna elektryka połączona ze starym, litym drewnem, np. tym, które zostało z rozebranego spichlerzyka. To dzieło Bartka, syna Ewy. Foto: Archiwum prywatne rozmówczyni Święta Bożego Narodzenia w siedlisku Ewa spędziła dopiero po kilku latach. Tu zima w pandemii, gdy nie można było przyjmować gości. Życie towarzyskie w stodole Ale wróćmy do Dużej Stodoły, do której trafiłam minutę po przyjeździe – olbrzymie wnętrze równie dobrze sprawdziłoby się jako miejsce wernisaży sztuki nowoczesnej. Na antresoli są pokoje do wynajęcia, wchodzi się do nich ażurowymi schodami. Foto: agas / Onet Spędziłam dwa dni w "Siedlisku Sobibór". Dwa kilometry od granicy z Ukrainą na Bugu. A na parterze goście spotykają się na śniadaniach i obiadokolacjach. Jedzenie jest ekologiczne, od lokalnych gospodarzy. Jajka oczywiście od "szczęśliwych kur". To też niebanalne hasełko reklamowe, bo kury spacerujące po ogrodach we wsi faktycznie wyglądały na zadowolone z życia. Podobnie jak owce, kozy i krowy – serami z ich mleka (podpuszczkowe i zagrodowe z dodatkiem ziół), wegetariańskimi pasztetami i konfiturami zrobionymi w siedlisku zajadała się para Szwajcarów, która pierwszy raz przyjechała na wschód Polski. Cieszyli się, gdy ktoś się do nich dosiadł, choć miejsca jest tak dużo, że nawet totalni outsiderzy mogą zjeść, nie narażając się na small talk z przypadkowymi turystami. Siedlisko przyjazne dla dzieci, a ona dla gości Siedlisko jest przyjazne dla dzieci, ale o dziwo – nie słychać było ani dziecięcych krzyków, ani płaczu. To miejsce najwyraźniej "pacyfikuje" dzieci. Zresztą żadne z nich raczej nie bawiło się w kąciku zabaw, ale od razu śniadaniu czy obiedzie znikało w siedlisku, by obserwować bociany, czy bujać w hamaku, albo na huśtawce. — Wygląda na to, że dzieci najlepiej bawi sama natura — potrafią budować cały dzień szałas z patyczków — opowiada Ewa Szeloch. I podobnie, jak ja – dzieci zapomniały o internecie. Jedna z matek powiedziała, że w domu zwykle nie mogła oderwać syna od komórki i komputera, a tu dopiero po pięciu dniach zapytał: "gdzie mój laptop?". Foto: agas / Onet "Siedlisko Sobibór" nad Bugiem. Strefa relaksu Choć siedlisko całe jest jednym, wielkim miejscem odpoczynku, to i tak jest w nim jeszcze "strefa relaksu". A w niej sauna opalana drewnem w starym, drewnianym spichlerzu i balia w szuwarach. Jeśli wybierzecie nocną kąpiel, to z widokiem na niebo. Wielką Niedźwiedzicę zobaczycie też z tarasów i ganków. Foto: Archiwum prywatne rozmówczyni W tej balii wykąpiesz się pod gołym niebem. — To siedlisko jest takie, jak nasze życie. Stąd do hasło: "Celebruj życie". Chciałam, żeby goście czuli się, jak u babci na wsi. Pamiętam ten klimat, bo w dzieciństwie jeździłam do dziadków do Sokółki i pomagałam im robić konfitury. Wtedy tego za bardzo nie lubiłam, teraz sama je robię i to według przepisu babci — śmieje się Ewa. — Zależy mi na tym, by goście nie musieli się napinać — atmosfera jest swobodna, jak wszystko tutaj. Ludzie chyba to docenili, bo jeszcze nigdy nie trafili mi się niemili goście. Może właśnie dlatego, że staramy się dać im taki wypoczynek, jaki mi samej się marzył. Traktując ich tak, jak sama chciałabym być traktowana na wakacjach. Za bardzo też gościom nie nadskakujemy, żeby nie czuli się niezręcznie. Granica na Bugu Siedlisko leży zaledwie 2 km od granicy z Ukrainą. Ta przebiega na Bugu. Przeszłam się tam na spacer. Bug w tym miejscu zakręca, woda jest płytsza. To teren Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Starorzecze, puszcza przyciągają dzikie zwierzęta. Jak ktoś ma szczęście i cierpliwość, może oprócz ważek, bocianów i wielu innych gatunków ptaków, spotkać wilka, rysia, a nawet żółwia błotnego, który w Polsce jest pod ochroną. Foto: Rafał Nebelski / Archiwum prywatne rozmówczyni Bocian i gniazdo kwiczołów. Ostatnie dwa lata dla siedliska oznaczały wciąż nowe wyzwania. — Najpierw pandemia i lockdown, więc byliśmy zamknięci, choć paradoksalnie to wtedy odbieraliśmy mnóstwo telefonów z pytaniem, czy działamy. Ludzie chcieli się tu skryć przed pandemią. A jak hotele znów się otworzyły, czekaliśmy w niepewności, co będzie. Już w pierwszy weekend – goście dopisali. Wszyscy chcieli zapomnieć o tym, co się wydarzyło, byli stęsknieni normalności i powietrza, aż zapominali o maskach — wspomina Ewa. — Potem Sobibór znalazł się w strefie zamkniętej, ze względu na migrantów na granicy z Białorusią, choć przecież Sobibór nie graniczy z Białorusią, której granica jest dalej na północ. Dróg pilnowały patrole policji. A jak już znów można było do nas przyjeżdżać, zaczęła się wojna w Ukrainie. Pierwsze dni wszyscy wyczekiwaliśmy w niepewności, co będzie. Ale szybko cała wieś wróciła do dawnego życia – dodaje. W sierpniu ludzie przyjechali na "astro wycieczki" — oglądać spadające gwiazdy. Foto: Przemysław Jendroska / Archiwum prywatne rozmówczyni Noc spadających gwiazd w "Siedlisku Sobibór", sierpień zeszłego roku. — Wygasiliśmy wtedy światełka, goście siedzieli na tarasie. Rok temu aż bili brawo i mieli łzy w oczach, widok był tak piękny – wspomina Ewa Szeloch. – Mam nadzieję, że w tym roku też tak będzie. Siedlisko czeka na dawnych i nowych gości.
Podlasie kusi pięknymi widokami oraz zabytkami, obok których nie można przejść obojętnie. Na jakie atrakcje powinni zwrócić uwagę ci turyści, którzy w czasie wycieczki po tej krainie chcą się skupić na dolinie Bugu? TOP 6: Drewniany kościół w Milejczycach Kościół św. Stanisława w Milejczycach to ciekawy cel wycieczki dla każdego miłośnika drewnianej architektury, któremu podczas pobytu w rejonie Siemiatycz warto przyjrzeć się uważniej. Zbudowany w latach 1740-1744, może się pochwalić dość skromną sylwetką i pięknym wnętrzem, w którym dominuje styl barokowy. TOP 5: Góra Zamkowa w Drohiczynie To miejsce przyciąga długą historią, która sięga XI stulecia, oraz wspaniałymi widokami dla dolinę Bugu, który na wysokości Drohiczyna prezentuje się wyjątkowo pięknie. Choć po drohiczyńskim zamku nie ma już śladu, wzgórze, na którym niegdyś stała ta budowla wciąż jest jednym z najważniejszych punktów w programie niemal każdej wycieczki po tym mieście. TOP 4: Święta Góra Grabarka Choć Podlasie jest krainą pełną cerkwi, na szczególne wyróżnienie zasługuje tu Święta Góra Grabarka. Tutejsza cerkiew może się pochwalić historią sięgającą końca XVIII wieku, choć jej obecna forma to efekt odbudowy po pożarze, który zniszczył cerkiew w lipcu 1990 roku. Otoczona krzyżami przyniesionymi przez wiernych, robi wrażenie, a magia Grabarki sprawia, iż wizyta na tej świętej górze może na długo się zapisać w pamięci każdego z nas. TOP 3: Cerkiew w Koterce Prawosławna cerkiew Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość powstała w początkach XX wieku. Jest to jeden z najciekawszych zabytków nad Bugiem, który już samym swym malowniczym położeniem przyciąga uwagę. Dwurzędowy ikonostas, cenna ikona Opieki Matki Bożej oraz krzyże otaczające cerkiew – wszystko to sprawia, iż w miejscu tym panuje wspaniała atmosfera. TOP 2: Podlaski Ogród Botaniczny w Korycinach Podlaski Ogród Botaniczny jest miejscem atrakcyjnym nie tylko dla miłośników przyrody i ziół, ale dla każdego, kto chce wypocząć w pięknej scenerii. Spacer po tym ogrodzie jest wyjątkową okazją do poszerzenia swej wiedzy na temat ziół i ich leczniczych właściwości, choć oferta pobytu w tym miejscu jest znacznie szersza. Ciekawe warsztaty, możliwość skorzystania ze sklepiku z ekologicznymi produktami – oto kolejne czynniki, dzięki którym to miejsce cieszy się bardzo dużą popularnością. TOP 1: Kopalnia kredy w Mielniku Mielnik znany jest z ciekawej historii oraz z odkrywkowej kopalni kredy – jedynego takiego obiektu w Polsce. Kto chce z góry spojrzeć na teren kopalni, ten może wybrać się na punkt widokowy, z którego w bezpieczny sposób można podziwiać ten obiekt. Kto chce poszerzyć swą wiedzę na temat tego miejsca, ten może odwiedzić niewielkie, prywatne muzeum, którego właściciel fascynuje się geologią i chętnie upowszechnia wiedzę na jej temat. Podlasie ma się czym pochwalić, a wycieczki po tej części kraju mogą się dla każdego z nas okazać wspaniałą przygodą. Kto postawi na pobyt w malowniczej dolinie Bugu, ten będzie mógł cieszyć się i pięknymi widokami, i cennymi zabytkami, których zwiedzanie dostarczy nam wiele radości. Continue Reading
Co można zwiedzić w czasie spływu rzeką Bug?Przemierzanie tych terenów wzdłuż jednej z najbardziej dziewiczych Polskich rzek może okazać się niezwykłą przygodą. Niczym słynny XIX wieczny Polski etnograf, historyk i archeolog Zygmunt Gloger, który podróżował nurtem rzeki opisując pobliskie wioski i zwyczaje miejscowej na szlaku kajakowym Wielokulturowego Nurtu Bugu rozpoczniemy we Włodawie, w miejscowości znanej z corocznego Festiwalu Trzech Kultur. To jedno z ważniejszych miast Pojezierza Łęczyńsko – Włodawskiego jest idealną bazą wypadową do aktywnego spędzania czasu nad Jeziorem Białym w Okunince lub wędrówkach po ścieżkach Poleskiego Parku Narodowego. Odwiedzenie wszystkich kluczowych włodawskich miejsc nie powinno zająć więcej jak nadbużańskie zamieszkiwali ludzie różnych wyznań, religii i kultur co widać do dzisiaj na każdym – co zwiedzić?Barokowy Kościół św. Ludwika z klasztorem Paulinów,prawosławna (pierwotnie unicka) cerkiew Narodzenia Najświętszej Marii Panny,Muzeum – Zespół SynagogalnyCzworobok – budynek z wewnętrznym dziedzińcem, który służył ludności żydowskiej do celów targowychWe Włodawie spływ rozpoczynamy koło miejsca pomiaru poziomu wody w Bugu. Następny przystanek na zwiedzanie zrobimy w Różance. Kajakiem do Różanki płynie się ok 2hRÓŻANKAOdcinek Włodawa – Różanka – czas płynięcia ok. 2h –Różanka – co zwiedzić?ruiny pałacu ZamoyskichNeogotycki kościół fundacji ZamoyskichDom Historii i Tradycji LudowejNastępny spływ na naszym szlaku kajakowym jest trochę Różanka – Kuzawka czas płynięcia ok. 5h –Kuzawka – co zwiedzić?pomnik – upamiętniający wydarzenie odpłynięcia w 1776 roku do Gdańska i później do Ameryki Tadeusza Kościuszkomiejscowość gminna Hanna (ok. 2km od pomnika T. Kościszko ) – zrewitalizowane centrum z drewnianym kościołem Świętych Apostołów Piotra i PawłaSŁAWATYCZEOdcinek Kuzawka – Sławatycze czas płynięcia do 1h – 5kmJest to miejscowość, w której mamy swoją siedzibę. Jeśli wypożyczasz od nas kajaki na tę wyprawę to Twój środek lokomocji bezpiecznie stoi w miejscu dozorowanym. Blisko miejsca, gdzie wodujemy kajaki (koło altanki), znajdują się sklepy i dwie – co zwiedzić?Cerkiew Opieki Matki Bożej w SławatyczachKościół Matki Bożej Różańcowej w SławatyczachKirkut żydowski (ocalało kilka macew)MOŚCICE DOLNEOdcinek Sławatycze – Mościce Dolne czas płynięcia ok. – 6kmMiejscowość, w której do tej pory żyją potomkowie osadników niemieckich tzw. Olędrzy. Sprowadzili się oni na te tereny w 1617 roku, kultywując swoje protestanckie zwyczaje i tradycje kulinarne. W Domaczewie (dziś miejscowość graniczna na Białorusi) istniał protestancki zbór i cmentarz. Aktualnie we wsi jest prywatne mini muzeum olęderskie, do którego zwiedzenia zachęcamy. Prowadzi je Antoni Chorąży- do którego warto wcześniej zadzwonić. Najłatwiej dostać się do niego rowerem lub samochodem. Płynąc kajakiem i robiąc przerwę na plaży w Mościcach nie łatwo dotrzemy do tego Mościce Dolne – Jabłeczna czas płynięcia ok – 6kmDopływając do Jabłecznej kajakiem warto zrobić sobie przerwę na wizytę w niezwykle ważnym miejscu jakim jest męski klasztor i znajdująca się w jego obrębie cerkiew św. Onufrego ze złoconym dachem. Położony malowniczo, poza centrum wsi, miał według legendy zostać założony w miejscu, gdzie zatrzymała się płynąca nurtem Bugu ikona św. Onufrego. No i po dziś dzień XV wieczna ikona ta jest jednym z ważniejszych skarbów tego miejsca. Powstanie klasztoru datuje się na XV wiek, z biegiem lat był przebudowywany i rozbudowywany. I tak na przykład w początkach XIX wieku wzniesiono cerkiew św. Onufrego, w której zobaczymy wcześniej wspomnianą ikonę patrona. Otoczona szczególnym kultem jest tu także kolejna ikona – Matki Bożej Jabłeczańskiej. Na terenie klasztoru znajduje się Dom Pielgrzyma (aktualnie w remoncie), a także sklepik, w którym można kupić między innymi ręcznie robione – co zwiedzić?Monaster św. Onufrego – stauropigialny męski klasztor prawosławny w Jabłecznejna stronie białoruskiej widać zielony pomnik radzieckiego snajpera Nowika
Zwierzyniec to niewielkie miasto - ma około 3200 mieszkańców – w województwie lubelskim. Usytuowane jest przy Roztoczańskim Parku Narodowym, nad rzeką Wieprz. Ze względu na atrakcyjne położenie jest jedną z chętniej odwiedzanych przez turystów miejscowości regionu. Ledwie 30 km od Zwierzyńca położony jest Zamość, który również można zwiedzić przy okazji pobytu w okolicy. Zwierzyniec – atrakcje historyczne Kościół na Wyspie św. Jana Nepomucena jest prawdopodobnie najbardziej znanym zabytkiem w Zwierzyńcu i ciekawym miejscem także ze względu na interesującą historię. Barokowy budynek z XVIII wieku pierwotnie był teatrem. Powstał na życzenie Marysieński, późniejszej królowej, żony Jana III Sobieskiego, w czasach, gdy mężem jej był Jan Sobiepan Zamoyski. Marysieńka chciała mieć w Zwierzyńcu staw z wyspą i teatrem na wodzie. Budowla zmieniła przeznaczenie wiek później – kościołem stała się w podzięce za przyjście na świat syna Tomasza Antoniego Zamoyskiego. Została rozbudowana, stanęła przed nią kamienna kropielnica, a wnętrze ozdobiły XVIII-wieczne polichromie Łukasza Smuglewicza. W Zwierzyńcu warto zobaczyć także budynek zarządu Ordynacji Zamojskiej przy ulicy Browarnej oraz pałac Plenipotenta przy ul. Plażowej 1 - zbudowany w stylu szwajcarskim, jest siedzibą dyrekcji Roztoczańskiego Parku Narodowego. Atrakcją turystyczną jest też browar w Zwierzyńcu. W budynku z XIX w. nadal warzone jest piwo, którego można skosztować w znajdującym się na terenie browaru barze. Kościół św. Jana Nepomucena, Zwierzyniec Zwierzyniec i okolice – przyroda to też atrakcja Zwierzyniec otoczony jest lasami, a od południa przylega do stawów Echo – to cztery płytkie zbiorniki wodne. Obszar stawów Echo ma ponad 40 ha wielkości. Teren częściowo służy do kąpieli – kąpieliskiem jest największy i najbliższy miastu staw, przy którym znajduje się plaża. Jeśli ilość wody nie jest wystarczająca do kąpieli, można ograniczyć się do spacerów po terenie stawów Echo - są tu też pomosty oraz platforma widokowa. Na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego żyją koniki polskie. Hodowla, w którą człowiek ingeruje tylko dokarmiające zwierzęta zimą, obejmuje teren 180 ha. Można je obserwować na przykład z wieży widokowej, która znajduje się około 2 km od miasta. W Ośrodku Edukacyjno–Muzealnym Roztoczańskiego Parku Narodowego w Zwierzyńcu przy ul. Plażowej 3 można obejrzeć wystawy związane z przyrodą okolic – konikiem polskim, torfowiskami, borami, puszczami. Foto: Shutterstock Roztoczański Park Narodowy, Zwierzyniec Ciekawymi miejscami są cmentarze – rzymskokatolicki, a szczególnie jego najstarsza część, z 1907 r., oraz cmentarz żydowski z XIX w., przy ul. Monopolowej. Tragiczne wydarzenia z 1944 r. upamiętnia natomiast miejsce straceń przy ul. 2 lutego. Niemcy dokonali tam egzekucji 20 Polaków oskarżanych o działalność w ruchu oporu i zabicie kierowcy oraz donosiciela gestapo. Musiało się temu przyglądać 500 zapędzonych do tego miejsca mieszkańców Zwierzyńca. Atrakcje dla aktywnych w Zwierzyńcu i okolicach – szlaki Wejście na Bukową Górę nie zajmie wiele czasu – trasa ze Zwierzyńca i z powrotem ma długość 2,6 km. Bukowa Góra to wzniesienie wysokie na 310 m Można z niego podziwiać Roztocze Środkowe. Roztoczański Park Narodowy pobiera za wejście na Bukową Górę opłatę – jednorazowo to 4 zł za bilet normalny i 2 zł za ulgowy; tygodniowa karta kosztuje 15 zł (ceny w maju 2020 r.). Szlak ze Zwierzyńca do Bidaczowa, oznakowany jako żółty, liczy 52 km. Można na tej trasie wyróżnić etapy łatwiejsze i trudniejsze. Mniej wprawni wędrowcy mogą przejść ze Zwierzyńca do Panasówki – to odcinek o długości 9 km, do pokonania w około 2 godziny. Następujący po nim etap Panasówka – Hedwiżyn jest dwa razy dłuższy (18 km), ale ze względu na trudną trasę po bagnach i bezdrożach na jego przejście należy zarezerwować około 6 godzin. Foto: Shutterstock Rzeka Wieprz, Zwierzyniec Atrakcje dla aktywnych w Zwierzyńcu i okolicach – spływy kajakowe W Zwierzyńcu organizowane są spływy kajakowe po rzekach Wieprz, Tanew. Można też wybrać się na spływ dalej położonymi rzekami Sanem, Bugiem, Bukową, Sanną czy Ładą. Trasy spływów różnią się długością i stopniem trudności. Zwierzyniec i jego bardzo znane okolice – Zamość Ze Zwierzyńca do Zamościa jest około 30 km. Wygodnie będzie pojechać tam samochodem, można także wybrać pociąg. Główną atrakcją turystyczną Zamościa jest Stare Miasto. Warto zobaczyć ratusz oraz kamienice otaczające Rynek Wielki – zwłaszcza kamienice ormiańskie - i usiąść w ogródku jednej z licznych tu restauracji. Podczas spaceru po Zamościu nie można pominąć ciekawych miejsc związanych z historią Zamościa. To pałac Zamoyskich, Akademia Zamojska, zamojskie kościoły i miejsca związane z historią zamojskich żydów. By poznać historię miasta, warto także ruszyć śladem fortyfikacji, które skutecznie chroniły miasto przed wrogami. Zachowane części twierdzy Zamość zostały pieczołowicie odrestaurowane.
co warto zobaczyć nad bugiem